Ręcznie wypisanym ogłoszeniem, które wywieszone zostało w okolicach Ogrodu Botanicznego, starsza pani polecała swoje wyroby na drutach - opaski, czapki, rękawiczki i kapcie. Wrocław oszalał. Pani Ania już nie ma czego sprzedawać, nie nadąża z realizacją zamówień. Ale takich pań z szydełkiem i drutami jest więcej.
Te trudne, dla wielu ludzi bardzo odmienne od innych święta w czasach pandemii, może uratować wzajemna ludzka życzliwość i troska. Wrocławskie Centrum Rozwoju Społecznego apeluje do wrocławian, by zadbali nie tylko o uśmiech bliskich, lecz by dostrzegli również osoby ze swojego otoczenia.
Jak obiecali, tak robią. Dzielą się sadzonkami i nasionami, udzielają porad, jak prowadzić własny ogród i zachęcają, by tymczasem, dopóki najlepiej jest zostać w domach, pasje ogrodnicze realizować na balkonach i parapetach okien.
Miniaturowe ludziki dostosowały się do wymagań czasu pandemii. Od czwartku wszystkie skrzaty założyły obowiązkowe maski. Środki ochrony, zasłaniające nos i usta, przykładnie prezentują niektóre wrocławskie pomniki.
32-letni mieszkaniec Wrocławia próbował ukraść ze sklepu batoniki o wartości 4 złotych. Uciekając ze sklepu, przewrócił innego klienta, który usiłował go zatrzymać. Za kradzież i spowodowanie obrażeń u 55-latka grozi mu 10 lat więzienia.